Koszyk

Edukacja finansowa dzieci

…czyli moje sposoby na to, by nauczyć dzieci odroczonej gratyfikacji i pokazać sens długoterminowego inwestowania.

Zobacz poniższą treść także w formie video 

 

 lub podcastowej:

PODCAST na SPOTIFY >>

 

Dzieci i pieniądze.

Mam synów w wieku szkolno – przedszkolnym. Trudno oczekiwać, żeby wiedzę finansową kiedykolwiek wyniosły ze szkoły. System szkolny nie produkuje dobrze ogarniętych finansowo ludzi. Dużo lepiej z punktu widzenia gospodarki i całego kraju, by dominująca część społeczeństwa pracowała na etacie, brała kredyty, kupowała ponad miarę, żyła od „pierwszego do pierwszego”. Stąd w mojej ocenie tak duża odpowiedzialność rodziców, nie tylko za posag, czy pierwsze mieszkanie dla swoich dzieci startujących w dorosłość, co za pewien schemat przekonań zbudowanych w głowie, na to jak SKUTECZNIE obchodzić się z pieniędzmi. Skutecznie, bo co innego sprawdzało się w czasach naszych rodziców, a co innego może działać teraz, choć pewne podstawowe zasady są niezmienne.

U mnie w domu nie rozmawiało się zbyt dużo o pieniądzach. Z jednej strony nie było tej wiedzy. Dominowała za to całkiem dobra intuicja. Zdecydowanie w kwestiach finansowych sprawniejsze w mojej rodzinie były kobiety. Moja babcia bardzo ciężko pracowała fizycznie. Dodatkowo odmawiała sobie większości przyjemności, by odłożyć na kolejny cel. Ulubionym sposobem lokowania oszczędności mojej babci były książeczki mieszkaniowe, choć z opowieści wiem, że miała również swój epizod giełdowy. Na szczęście krótki 🙂 Moja mama podobnie, bardzo silna osobowość, bardzo pracowita, niewiele potrzebowała dla siebie, po to by dać jak najwięcej innym.

U mnie pewien fundament obchodzenia się z pieniędzmi został zainstalowany podprogowo. Bardzo pomaga, jednak to nie jest jeszcze żaden gwarant sukcesu.

Miałem też kiedyś okazję obserwować jak wiedza finansowa przekazywana była (i jest) w pewnej bardzo bogatej rodzinie. Zostałem zaproszony na kolację, przed którą Pan domu, przedsiębiorca z ogromnymi sukcesami w biznesie i inwestycjach giełdowych, prezentował swojej rodzinie, główne zasady działania rynku i inwestowania. Żaden temat tabu, po prostu otwarte rozmowy o pieniądzach i tym co działa w inwestycjach. Bardzo mi zaimponowała ta sytuacja, ponieważ nigdy wcześniej ani później, nie byłem świadkiem czegoś podobnego.

Zatem teraz – co robię ja, żeby moje dzieci znały wartość pieniądza, swojego czasu i dobrze sobie radziły w systemie, który generuje tysiące iluzorycznych potrzeb, za które trzeba płacić.

1. Kieszonkowe: złotóweczka raz w tygodniu, w każdą niedzielę.

Według mnie jest bardzo ważne, żeby dzieci posiadały własne pieniądze, liczyły je, wiedziały, że niektóre rzeczy kosztują więcej i trzeba dłużej na nie zbierać, a niektóre mniej i mogą sobie je kupić od razu. Z perspektywy rodzica ważne jest, żeby tą choćby złotówkę co tydzień ale przekazywać w formie pieniężnej (a nie przelewem na konto), regularnie co tydzień i bezwarunkowo, tzn. nie stosować zagrywek w stylu w tym tygodniu nie będzie kieszonkowego, bo źle się zachowywałeś lub coś podobnego. Jeżeli zobowiązujemy się przekazywać kieszonkowe to musimy się tego trzymać. Celem jest nauczenie dziecka gospodarowania swoimi pieniędzmi. Warto zacząć już od 3latka.

Korzyści na tu i teraz? Jak pojawia się potrzeba u dzieci w stylu: „Tato kup mi….” To jest prosta odpowiedź: „a masz ze sobą swoje pieniążki?” 🙂

2. Monopoly imperium

Bardzo dobra gra planszowa, podobna do tradycyjnego Monopoly jednak zamiast kupować hotele, kupuje się akcje amerykańskich firm. Kupione firmy układa się na wieży. Im więcej masz firm na swojej wieży, tym większą dywidendę zgarniasz przy każdym przejściu przez pole start. Genialne 🙂 Tą grę kupiłem już około 1,5 roku temu. Chłopaki uwielbiają w nią grać.

Mieliśmy okazję pograć również w wersję Monopoly Electronic Banking z terminalem. Jest świetna! Nie ma w niej pieniędzy, ani bankiera. Wszystkie transakcje nabija się na terminal. Bardzo wciąga młodych zawodników 🙂

3. Certyfikat własności akcji amerykańskich firm.

Jakiś czas temu mój starszy syn miał urodziny. Oprócz kolejnego zestawu LEGO, postanowiłem do paczki dodatkowo dołączyć coś nietypowego: certyfikat własności (na okaziciela) 10 akcji Hasbro zakupionych przeze mnie przed kilkoma dniami, do odebrania po ukończeniu dorosłości 🙂 Dosyć proste do przygotowania. Wystarczy przygotować prostą grafikę, wydrukować, zalaminować i gotowe.

Po co ma dziecko zbierać karty z jakimiś potworami, jak może już budować już swój portfel akcji amerykańskich, które oprócz tego, że kształcą, płacą co roku całkiem solidną dywidendę :))))

Taka karta otrzymana od ojca, to jak JOKER w talii 🙂

Dlaczego akurat Hasbro? Początkowo chciałem im kupić akcje Cisco, ale zdecydowałem się na te, ponieważ  chodziło mi o to, żeby chłopaki znali produkty tej firmy. Żeby łatwo im było wytłumaczyć, że jak ich koledzy bawią się Avengersami, to ta firma zarabia i ma za co wypłacać im dywidendę co roku (a właściwie co kwartał). Swoją droga, producentem gry Monopoly Imperium, jest również Hasbro 🙂

Oczywiście te karty dostaną obaj. Jeden z okazji, drugi bez okazji. Kupiłem dla nich też specjalne pudełeczka, żeby mogli sobie je tam zbierać. A kupować akcje i wręczać karty zamierzam co roku.

Za 15 lat przyjdą do mnie i powiedzą „Ojciec dawaj nasze akcje” 🙂 I im te akcje dam, ale zobaczą także, że 15 lat temu tata kupił akcje, które były po $82, dzisiaj są po xxx (z dużym prawdopodobieństwem x razy więcej), między czasie wypłaciły $xxxx dywidendy. Jestem przekonany, że nie będzie już potrzeby przekonywać ich do tego, że warto tak inwestować. Nie będą potrzebowali dodatkowych szkoleń, czy długich sesji mentoringowych. To wewnętrzne przekonanie będą już mieli w sobie.

Dlaczego akcje amerykańskie, a nie polskie? Bo są stabilniejsze, pewniejsze, wypłacają zazwyczaj dywidendy regularnie od kilkudziesięciu lat i do tego podwyższają te dywidendy każdego roku. Ot mały szczegół, który niestety nie funkcjonuje na polskim rynku.

UPDATE: dzisiaj po ponad 3 latach, od kiedy dostali swoje pierwsze akcje, posiadają już certyfikaty HASBRO, FORDA, MICROSOFTU, DISNEY’a i DELTA AIRLINES, UPS oraz CATERPILLAR’a. Dopytują o swoje dywidendy, o to jak dzisiaj wycenione są te akcje. Interesuje ich też oczywiście, kiedy będą mogli sobie wypłacić dywidendę i ile tego już jest 😉 Ale najważniejsze są te rozmowy, które się zawiązały przy tej okazji i to, że dzisiaj znacznie lepiej rozumieją, czym się zajmuję ja i jak zarabiam pieniądze.

A już za niecały miesiąc w paczce znajdą kolejne dywidendówki :)))

4. Rozmowy i własny przykład.

Na co dzień pracuję przy komputerze. Dzieci czasami obserwują mnie jak oglądam wykresy, dopytują co to są za wykresy. Rozmawiamy o tym jak tata zarabia, jak zarabia mama, jak to jest, że pieniądze się wypłaca ze ściany (czytaj: bankomatu), czym jest dywidenda, co to jest za znaczek % itp. Często zadaję im pytania na co teraz oszczędzają? Czasami mówię, że na coś mnie samemu nie stać, bo jest za drogie.

Jak będę bardzo bogaty, nigdy nie dam im tego odczuć. Jak będę bardzo biedny, także nigdy nie chciałbym, żeby o tym wiedziały.

Zależy mi, żeby dzieci widziały jak pracuję fizycznie. Przy komputerze pracuję, ale równie dobrze mógłbym tracić czas. Dlatego zwykle na działce budujemy coś z drewna, majsterkujemy, sadzimy coś w ogrodzie, sprzątamy, bawimy się. Na wszystko jest czas i pora 🙂

To moje pomysły na to jak zbudować ogarniętych finansowo spadkobierców mojego dziedzictwa. Jestem bardzo ciekaw co myślicie o moich praktykach. Czy to w ogóle jest pedagogiczne, żeby zmuszać dzieci do oszczędzania :)) Napisz też o swoich pomysłach na edukację finansową dzieci!

Powodzenia w rozwijaniu inwestycji i dzieciaków przy okazji ;)!

Form_post

Dziękuję, że doczytałe/aś do końca 🙂
Jeśli interesuje Cię jak inwestuję, wypełnij formularz i zapisz się na nasz Newsletter Dywidendowy.

Sending
Łukasz Stępień

About Łukasz Stępień

Inwestuję od 16 lat. Jestem pasjonatem i rzemieślnikiem inwestowania opartego na dywidendach i cashflowach. Inwestuję w grunty, nieruchomości, akcje polskich i zagranaicznych spółek oraz inwestuję swój czas, by pomagać ludziom poskładać swoje finanase. Moim marzeniem jest, żeby rodziny w Polsce prosperowały jak najlepiej, bez większych zmartwień o swoje finanse oraz żeby portfele akcji spółek dywidendowych stały się równie powszechnym aktywem dziedziczenia co dzisiaj nieruchomości.

15 komentarzy

  • Tomek pisze:

    Popieram dawanie kieszonkowego od najmłodszych lat. Jak też mojej młodszej 7 lat córce zawsze daję “tygodniówkę” 3 zł w poniedziałek – od kiedy poszła do I klasy podstawówki. Zasadę mam taką: z tych 3 zł odkłada ok 1 zł resta, czyli 2 zł jest dla niej na wydatki. Moźe kupić sobie co chce- w zasadzie zostaje sklepik szkolny i tam może wydać na zdrowe jedenie. Z tych złotówek zbiera na jakiś cel- zabawka lub coś na co ma ochotę, ale zawsze sama zbiera. Jak jej brakuje- pożycza ode mnie lub czeka aż uzbiera sama sumę. Kiedyś testowałem zbieranie niepotrzebych jej gazet, zeszytów w domu. Ogłosiłem, że jeśli będzie zbierała to pomogę jęj to zawieźć na skup i dołożę drugie tyle ile wyjdzie za jej makulaturę. Uparła się i pozbierała u babci makulatury za 12 zł. Drugie tyle dołożyłem, Razem miała 25 zł. Krzewimy w domu podział obowiązkow i szacunek do pracy. Nadchodzi wiosna, więc trzeba będzie trawniki grabić etc. Będzie okazja do pracy.
    Polecam książkę Maćka Samcika nt. kieszonkowego( nie pamiętam w tym momencie tytułu

  • Piotr pisze:

    Podobają mi się te certyfikaty 🙂 Jak można taki kupić? Chyba też zacznę swoim dzieciom kupować.

    • Łukasz Stępień pisze:

      Piotrze, polecam 🙂 Wystarczy kupić akcje i przygotować samemu taki certyfikat. Jeśli chcesz napisz do mnie to wyślę Ci mój szablon 🙂
      Miłego dnia!

      • sebo6sebo pisze:

        Można nieletniemu założyć konto i przenieś te papiery?

        • Łukasz Stępień pisze:

          Nieletniemu nie. Musimy poczekać aż nam małoletni dorosną, wtedy przeniesiemy im te akcje, o ile będą gotowi. Do tego czasu możemy jedynie budować świadomość i dobre schematy 🙂

  • Jan pisze:

    Z akcjami, to bardzo dobry pomysł, ale mam nadzieję, że z czasem opowie Pan im (dzieciom) o swoich narzędziach, które pokazują, że trzeba je czasem wcześniej sprzedać pomimo, że mogły by dalej zarabiać na dywidendach.

    • Łukasz Stępień pisze:

      Witaj Jan 🙂
      dzieciakom chce pokazać zupełnie pasywne inwestowanie.
      Za 15 lat będę ich uczył więcej 😉

      Pozdrowienia!

      • Rafal pisze:

        Dziekuje . Niesamowity pomysl. Szukam wlasnie informacji o tym jak siebie i moje dzieci nauczyc finansow. Wszystko sie tak dynamicznie zmienia. Sam sie dynamicznie ucze, szkoda tylko ze dopiero teraz zaczolem.

  • Łukasz pisze:

    Super pomysł z kartami. Osobiście temat edukacji finansowej dzieci wziąłem sobie mocno do serca ;)i piszę bloga w tym temacie. U mnie też w domu nie mówiło się o pieniądzach, a szkoda. Jako rodzic nie zamierzam powielać tego błędu, tym bardziej, że powszechna edukacja szkolna nie zajmuje się ta tematyka w takim stopniu jak powinna.

  • sebo6sebo pisze:

    Łukasz bardzo podobny dom mieliśmy u mnie w domu też kobiety zajmowały się finansami.

  • Cee pisze:

    Można też poczytać dziecku książkę o finansach. „Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela”

  • Pablo pisze:

    Świetny artykuł, poddałeś mi kilka gotowców i mam zamiar skorzystać – dziękuję!

  • Wojtek pisze:

    Super artykul i fantastyczne pomysly – dziekuje

  • roman pisze:

    Łukasz, a najprostsze dla laika, w miarę bezkosztowe i oczywiscie biuro maklerskie jakie byś polecił dla pasywnego uczenia dzieciaków i zbierania dywidendówek ? XTB czy coś innego?

  • Bartek pisze:

    Dzieci jeszcze nie mam, ale na pewno będę wracał do Twojego artykułu, gdy już taki etap przyjdzie w moim życiu. Dzięki i pozdro!

Leave a Reply

Potrzebujesz informacji? Napisz do nas na info@usstocks.pl

Liczba zapytań do bazy: 199