(Artykuł przygotowany na potrzeby publikacji w EQUITY MAGAZINE wydane 38)
Świat się kurczy. W USA inwestować może już każdy.
Kiedyś wydawał się to temat zarezerwowany jedynie dla funduszy inwestycyjnych, lub dużych instytucji. Dzisiaj jako inwestorzy indywidualni mamy już pełne prawo korzystać z dobrodziejstw najbardziej rozwiniętych rynków na świecie. Przyzwyczajeni do lokalnego podwórka, często nie zdajemy sobie sprawy z możliwości jakie czekają na nas za granicą. A jest mnóstwo powodów, by możliwościami tymi się zainteresować. Read More
W czym mogą pomóc narzędzia komputerowe, jeżeli je dobrze rozumiemy?
Jeżeli jesteś na rynku wystarczająco długo i traktujesz to zajęcie poważnie, to pewnie zderzyłeś się już z problemami typu:
- Jak dobierać odpowiednie spółki?
- Jak nie przepuszczać pojawiających się okazji do kupna?
- Jak szybko przeszukiwać setki spółek i wybierać tylko te, które spełniają określone kryteria?
- Jak zebrać więcej wartościowych informacji o rynku i wiedzieć coś więcej niż inni?
- Jak zautomatyzować większość tych działań
Edukacja finansowa dzieci
…czyli moje sposoby na to, by nauczyć dzieci odroczonej gratyfikacji i pokazać sens długoterminowego inwestowania.
Zobacz poniższą treść także w formie video
lub podcastowej:
PODCAST na SPOTIFY >>
Dzieci i pieniądze.
Mam synów w wieku szkolno – przedszkolnym. Trudno oczekiwać, żeby wiedzę finansową kiedykolwiek wyniosły ze szkoły. System szkolny nie produkuje dobrze ogarniętych finansowo ludzi. Dużo lepiej z punktu widzenia gospodarki i całego kraju, by dominująca część społeczeństwa pracowała na etacie, brała kredyty, kupowała ponad miarę, żyła od „pierwszego do pierwszego”. Stąd w mojej ocenie tak duża odpowiedzialność rodziców, nie tylko za posag, czy pierwsze mieszkanie dla swoich dzieci startujących w dorosłość, co za pewien schemat przekonań zbudowanych w głowie, na to jak SKUTECZNIE obchodzić się z pieniędzmi. Skutecznie, bo co innego sprawdzało się w czasach naszych rodziców, a co innego może działać teraz, choć pewne podstawowe zasady są niezmienne.
U mnie w domu nie rozmawiało się zbyt dużo o pieniądzach. Z jednej strony nie było tej wiedzy. Dominowała za to całkiem dobra intuicja. Zdecydowanie w kwestiach finansowych sprawniejsze w mojej rodzinie były kobiety. Moja babcia bardzo ciężko pracowała fizycznie. Dodatkowo odmawiała sobie większości przyjemności, by odłożyć na kolejny cel. Ulubionym sposobem lokowania oszczędności mojej babci były książeczki mieszkaniowe, choć z opowieści wiem, że miała również swój epizod giełdowy. Na szczęście krótki 🙂 Moja mama podobnie, bardzo silna osobowość, bardzo pracowita, niewiele potrzebowała dla siebie, po to by dać jak najwięcej innym.
U mnie pewien fundament obchodzenia się z pieniędzmi został zainstalowany podprogowo. Bardzo pomaga, jednak to nie jest jeszcze żaden gwarant sukcesu.
Miałem też kiedyś okazję obserwować jak wiedza finansowa przekazywana była (i jest) w pewnej bardzo bogatej rodzinie. Zostałem zaproszony na kolację, przed którą Pan domu, przedsiębiorca z ogromnymi sukcesami w biznesie i inwestycjach giełdowych, prezentował swojej rodzinie, główne zasady działania rynku i inwestowania. Żaden temat tabu, po prostu otwarte rozmowy o pieniądzach i tym co działa w inwestycjach. Bardzo mi zaimponowała ta sytuacja, ponieważ nigdy wcześniej ani później, nie byłem świadkiem czegoś podobnego.
Zatem teraz – co robię ja, żeby moje dzieci znały wartość pieniądza, swojego czasu i dobrze sobie radziły w systemie, który generuje tysiące iluzorycznych potrzeb, za które trzeba płacić.
1. Kieszonkowe: złotóweczka raz w tygodniu, w każdą niedzielę.
Według mnie jest bardzo ważne, żeby dzieci posiadały własne pieniądze, liczyły je, wiedziały, że niektóre rzeczy kosztują więcej i trzeba dłużej na nie zbierać, a niektóre mniej i mogą sobie je kupić od razu. Z perspektywy rodzica ważne jest, żeby tą choćby złotówkę co tydzień ale przekazywać w formie pieniężnej (a nie przelewem na konto), regularnie co tydzień i bezwarunkowo, tzn. nie stosować zagrywek w stylu w tym tygodniu nie będzie kieszonkowego, bo źle się zachowywałeś lub coś podobnego. Jeżeli zobowiązujemy się przekazywać kieszonkowe to musimy się tego trzymać. Celem jest nauczenie dziecka gospodarowania swoimi pieniędzmi. Warto zacząć już od 3latka.
Korzyści na tu i teraz? Jak pojawia się potrzeba u dzieci w stylu: „Tato kup mi….” To jest prosta odpowiedź: „a masz ze sobą swoje pieniążki?” 🙂
2. Monopoly imperium
Bardzo dobra gra planszowa, podobna do tradycyjnego Monopoly jednak zamiast kupować hotele, kupuje się akcje amerykańskich firm. Kupione firmy układa się na wieży. Im więcej masz firm na swojej wieży, tym większą dywidendę zgarniasz przy każdym przejściu przez pole start. Genialne 🙂 Tą grę kupiłem już około 1,5 roku temu. Chłopaki uwielbiają w nią grać.
Mieliśmy okazję pograć również w wersję Monopoly Electronic Banking z terminalem. Jest świetna! Nie ma w niej pieniędzy, ani bankiera. Wszystkie transakcje nabija się na terminal. Bardzo wciąga młodych zawodników 🙂
3. Certyfikat własności akcji amerykańskich firm.
Jakiś czas temu mój starszy syn miał urodziny. Oprócz kolejnego zestawu LEGO, postanowiłem do paczki dodatkowo dołączyć coś nietypowego: certyfikat własności (na okaziciela) 10 akcji Hasbro zakupionych przeze mnie przed kilkoma dniami, do odebrania po ukończeniu dorosłości 🙂 Dosyć proste do przygotowania. Wystarczy przygotować prostą grafikę, wydrukować, zalaminować i gotowe.
Po co ma dziecko zbierać karty z jakimiś potworami, jak może już budować już swój portfel akcji amerykańskich, które oprócz tego, że kształcą, płacą co roku całkiem solidną dywidendę :))))
Taka karta otrzymana od ojca, to jak JOKER w talii 🙂
Dlaczego akurat Hasbro? Początkowo chciałem im kupić akcje Cisco, ale zdecydowałem się na te, ponieważ chodziło mi o to, żeby chłopaki znali produkty tej firmy. Żeby łatwo im było wytłumaczyć, że jak ich koledzy bawią się Avengersami, to ta firma zarabia i ma za co wypłacać im dywidendę co roku (a właściwie co kwartał). Swoją droga, producentem gry Monopoly Imperium, jest również Hasbro 🙂
Oczywiście te karty dostaną obaj. Jeden z okazji, drugi bez okazji. Kupiłem dla nich też specjalne pudełeczka, żeby mogli sobie je tam zbierać. A kupować akcje i wręczać karty zamierzam co roku.
Za 15 lat przyjdą do mnie i powiedzą „Ojciec dawaj nasze akcje” 🙂 I im te akcje dam, ale zobaczą także, że 15 lat temu tata kupił akcje, które były po $82, dzisiaj są po xxx (z dużym prawdopodobieństwem x razy więcej), między czasie wypłaciły $xxxx dywidendy. Jestem przekonany, że nie będzie już potrzeby przekonywać ich do tego, że warto tak inwestować. Nie będą potrzebowali dodatkowych szkoleń, czy długich sesji mentoringowych. To wewnętrzne przekonanie będą już mieli w sobie.
Dlaczego akcje amerykańskie, a nie polskie? Bo są stabilniejsze, pewniejsze, wypłacają zazwyczaj dywidendy regularnie od kilkudziesięciu lat i do tego podwyższają te dywidendy każdego roku. Ot mały szczegół, który niestety nie funkcjonuje na polskim rynku.
UPDATE: dzisiaj po ponad 3 latach, od kiedy dostali swoje pierwsze akcje, posiadają już certyfikaty HASBRO, FORDA, MICROSOFTU, DISNEY’a i DELTA AIRLINES, UPS oraz CATERPILLAR’a. Dopytują o swoje dywidendy, o to jak dzisiaj wycenione są te akcje. Interesuje ich też oczywiście, kiedy będą mogli sobie wypłacić dywidendę i ile tego już jest 😉 Ale najważniejsze są te rozmowy, które się zawiązały przy tej okazji i to, że dzisiaj znacznie lepiej rozumieją, czym się zajmuję ja i jak zarabiam pieniądze.
A już za niecały miesiąc w paczce znajdą kolejne dywidendówki :)))
4. Rozmowy i własny przykład.
Na co dzień pracuję przy komputerze. Dzieci czasami obserwują mnie jak oglądam wykresy, dopytują co to są za wykresy. Rozmawiamy o tym jak tata zarabia, jak zarabia mama, jak to jest, że pieniądze się wypłaca ze ściany (czytaj: bankomatu), czym jest dywidenda, co to jest za znaczek % itp. Często zadaję im pytania na co teraz oszczędzają? Czasami mówię, że na coś mnie samemu nie stać, bo jest za drogie.
Jak będę bardzo bogaty, nigdy nie dam im tego odczuć. Jak będę bardzo biedny, także nigdy nie chciałbym, żeby o tym wiedziały.
Zależy mi, żeby dzieci widziały jak pracuję fizycznie. Przy komputerze pracuję, ale równie dobrze mógłbym tracić czas. Dlatego zwykle na działce budujemy coś z drewna, majsterkujemy, sadzimy coś w ogrodzie, sprzątamy, bawimy się. Na wszystko jest czas i pora 🙂
To moje pomysły na to jak zbudować ogarniętych finansowo spadkobierców mojego dziedzictwa. Jestem bardzo ciekaw co myślicie o moich praktykach. Czy to w ogóle jest pedagogiczne, żeby zmuszać dzieci do oszczędzania :)) Napisz też o swoich pomysłach na edukację finansową dzieci!
Powodzenia w rozwijaniu inwestycji i dzieciaków przy okazji ;)!
Opinie i Komentarze