Artykuł dla Equity Magazine wydanie 45, strona 27.
Uwaga ten artykuł, może być trudny i może złamać kilka Twoich przekonań, z którymi być może do tej pory inwestowałeś / spekulowałeś…
Większość osób, moich czytelników, chciałoby wiedzieć co kupuję. Interesują ich sygnały inwestycyjne, czyli konkretne wskazania, kiedy warto wejść i wyjść. Ale jaką to ma wartość na giełdzie w dłuższym terminie?
W nieruchomościach być może tak. Gdybym był początkujący w tej materii to być może, żeby dobrze zacząć, miałbym na celu znalezienie kogoś, kto pomoże mi znaleźć dobrą nieruchomość, policzyć potencjalne przychody, koszty, rentowność i skalkulować ryzyka. Jednak w nieruchomościach transakcje są relatywnie duże wartościowo i rzadkie. Ich efekt myślę, że jest również bardziej zależny od naszej sprawczości, tzn. to ile pracy w nie włożymy, ma znacznie większy faktyczny wpływ na osiągnięty końcowy efekt inwestycji.
Na giełdzie natomiast jest trochę inaczej. Wykonujemy zwykle o niebo więcej transakcji. W moich najbardziej aktywnych latach byłem w stanie wykonać ich około 1000 rocznie. To oznacza, że nie kładę na stole zbyt dużą część kapitału w pojedynczej transakcji. Na giełdzie mamy też o wiele mniejszy wpływ na to, co się stanie z ceną naszych akcyjnych aktywów. To sprawia, że typowy inwestor giełdowy, powinien wykazywać się dosyć sporą elastycznością myślenia. Coś co uważa za dobry kąsek do kupna na daną chwilę, powinien umieć dosyć szybko sprzedać, jeżeli nie realizuje się jego plan gry. W przeciwnym razie, może skończyć z portfelem spółek, które delikatnie mówiąc, są daleko od jego początkowych założeń, a zamiast zarabiać, odrabia.
Moje doświadczenie z etapu, gdy jeszcze zajmowałem się spekulowaniem ceną, podpowiada mi, że…
….wykonując 100 transakcji w danym roku:
- 80% z nich zamkniesz się w przedziale -10% do +15% (o ile stosujesz stop lossy),
- 10% z nich zakończy się wynikiem +15% do +30%,
- 7% z nich zakończy się wynikiem +30% do +50%,
- 3% z nich zakończy się wynikiem powyżej 50%.
Wynika z tego bardzo konkretna i bolesna rzecz: 80% wykonanych transakcji w danym roku, mogłaby dla nas w zasadzie nie istnieć. Jedne z nich kończą się stratą, inne niewielkim zyskiem. Biorąc pod uwagę jeszcze koszty prowizji, ich całościowe podsumowanie, nie wpływa w żaden znaczący sposób na wynik. Końcowy wynik robią tak naprawdę te 3 najlepsze transakcje, które kończyły się wynikiem +50%, +100% i więcej. Praca uczestnika rynku, który zajmuje się spekulowaniem ceną to w zasadzie wykonywanie wielu prób w celu upolowania tych dosłownie kilku transakcji, które wygenerują jeden z tych znaczących wyników. Jest to bardzo ciężka praca. Tu naprawdę trzeba się solidnie nagimnastykować i mieć bardzo duże doświadczenie giełdowe, żeby umieć regularnie zarabiać w ten sposób. Tym bardziej stworzyć z tego swoje główne źródło utrzymania.
Pytanie jeszcze o kapitał jakim inwestujesz/spekulujesz? Czy jeżeli to by było 10x tyle, to dalej mógłbyś bez przeszkód realizować swój plan gry? Miałbyś zaufanie do siebie zarządzając milionem na giełdzie, tak szczerze?
Ja dzisiaj wiem, że tak. Ale nie w ten sposób, który zaprezentowałem powyżej. Przy tamtym modelu aktywności rynkowej, nie byłbym w stanie zarządzać większymi środkami. Nie byłbym w stanie nawet zaufać sobie w pełni, że nie upuszczę jakiejś istotnej części kapitału w kolejnych latach. Dlaczego? Bo polega on co do zasady wyłącznie na zgadywaniu ceny, która o ile masz już wystarczająco dużą pokorę do rynku, to sam przyznasz, że jest trudna do przewidzenia. I to bez względu na to jakie techniki analizy ceny / wolumenu poznałeś – to zwykła spekulacja.
Dlatego dzisiaj robimy to inaczej. Inwestycje skoncentrowaliśmy na tym co najpewniejsze na giełdzie, czyli dywidenda. Nie w Polsce, bo w Polsce ta dywidenda nie jest żadnym pewnikiem, tylko w USA, czyli tam, gdzie mamy do wyboru szereg spółek wypłacających rosnące dywidendy od dziesiątek lat. Już koncentracja na spółkach dywidendowych z kategorii dividend Champions, Contenders oraz Challengers daje niesamowitą przewagę, dzięki której zaczynasz doświadczać powtarzalności na swoim rachunku maklerskim.
Zwróć uwagę, że nawet jeżeli się pomylisz co do ceny, to w najgorszym wypadku będziesz miał spółkę w portfelu, która rzuca w Ciebie pieniędzmi co kwartał, albo nawet co miesiąc. Zupełnie bez Twojego aktywnego nadzoru. Nie musisz gapić się w notowania, prosić o wypłatę, ani „trejdować”. Po prostu mając akcje, podłączasz się pod zyski jakie wypracowuje dana firma, a tym samym dywidendę.
Największe spółki z kategorii CCC, to są przy okazji również firmy, które zwykle wykazują się bardzo stabilnym wzrostem ceny akcji – coś czego większość osób się nie docenia, dając się wciągnąć w szalone spekulacje na najbardziej zmiennych walorach. No ale cóż, niektórzy są na giełdzie dla wrażeń, a tylko niewielka część dla pieniędzy J
Jeżeli interesuje Cię co więcej robimy, żeby wygenerować powtarzalne dochody z naszych aktywów giełdowych, czym są inwestycje skoncentrowane na cashflowach oraz dlaczego kupujemy akcje naszych firm z zamiarem trzymania ich „na zawsze” dołącz do naszej społeczności: https://www.facebook.com/groups/usstocksvip/.
Czesc Lukasz
Nie mialem przyjemnosci Cie poznac ,ani Ty mnie . Ale za to Bartek zna mnie b. dobrze.
Ostatnie moje dziecko sie usamodzielnilo wiec moge teraz zaczac robic to co lubie……skladac cyferki
i ogladac wykresy.
Juz kiedys utopilem na gieldzie 2000 zl , tak wiec ten etap (wspominasz o tym) mam za soba.
so let’s dance……
Witaj,
dzięki że napisałeś, miło poznać w takim razie 🙂
Trzymam kciuki za Twój rozwój i jeśli będziesz coś potrzebował to pisz.
Pozdrawiam
Łukasz Stępień