To odpływ pokazuje, kto kąpał się nago.
Cykl hossa / bessa może się różnić w zależności od rynku, którego dotyczy: swoją długością, uwarunkowaniami, czy odchyleniami. Dotyczy on jednak każdego rynku, na którym możemy zdecydować się położyć nasz kapitał. W przypadku rynków akcji, ale tak samo obligacji i nieruchomości, to że nadejdzie w którymś momencie bessa, jest absolutnie pewne i normalne i nie powinno to nikogo dziwić.
Oczywiście bardzo fajnie zarabia się jak jest hossa i rynek nam sprzyja, ale zakładając, że inwestowanie jest stałym elementem naszego życia, możemy z góry założyć, że przeżyjemy co najmniej 2-3 duże bessy, czyli takie które sprowadzą rynek o 50% w dół (a jak indeksy spadają o 50%, to duża część, szczególnie mniejszych spółek jest przeceniana nawet o 90%) oraz bardzo wiele mniejszych załamań, czy korekt rzędu 10, 15, 20%.
I jest tak, że nie trzeba być wytrawnym inwestorem, żeby zarabiać na hossie. Szczególnie w tym późnym jej stadium. Zarabiają wszyscy. Ten co się zna, zarobia i ten co się nie zna, też zarabia. Ba, wydaje mu się nawet, że jest dobry i ma szczególne zdolności ku inwestowaniu. Zwykle nie zna niestety podstawowych kwestii związanych z zarządzaniem ryzykiem.
To dopiero „bessa / odpływ pokazuje, kto się kąpał nago”. Bardzo boleśnie dotyka tych, którzy niejako zarabiali przez przypadek. Tak, bo na rynkach da się zarabiać „przez przypadek”. To jest paradoks rynków giełdowych, względem innych specjalistycznych zawodów, że jak nie potrafisz, to rynek nie powie Ci „halt, doucz się jeszcze i wróć za jakiś czas”, tylko zaprosi Cię do kółeczka dobrej zabawy, pozwoli Ci delikatnie napić się z tej czary słodyczy, a następnie, nie od razu, ale powoli sprowadzi Cię do parteru i za jakiś czas, skopie nawet jak już będziesz leżał. Każdy z nas tego doświadczył i wszyscy, którzy mają wystarczająco duże doświadczenie, przez to przeszli.
Ja swoją tego typu lekcję odrobiłem ostatni raz w 2008 roku. Było to poprzedzone fenomenalnym czasem 2006 i połowy 2007, kiedy w pół roku podwoiłem swój kapitał i w wieku 25 lat miałem blisko 150.000 zł na koncie. To były dla mnie wtedy bardzo duże pieniądze. Pamiętam jak przeliczałem ile będę miał za…x lat inwestując w ten sposób. Pojawiły się też bardzo głupie wydatki, bo przecież stać mnie 😉 Nie doświadczyłem na tamten moment jeszcze czegoś takiego jak bessa.
Gdy przyszła, kolejne 6 miesięcy sprowadziły mnie bardzo mocno w dół. I mimo tego, że wyszedłem ciągle relatywnie wcześnie, to straty były dotkliwe. Spowodowały ogromne poczucie straconego czasu i frustrację. Myślałem o tym, że jakbym z podobnym zaangażowaniem pracował w jakimkolwiek innym zawodzie, to po tych kilku latach miałbym i fajne stanowisko i pewnie ciekawą pensję i być może samochód służbowy 😉 A tak, jestem dokładnie w punkcie wyjścia. 3 lata pracy na nic.
Jak już się w miarę pozbierałem, to długo zastanawiałem się, czy dalej chcę się tym zajmować. Zdecydowałem, że tak, ale jednocześnie postanowiłem, że jeżeli mam być dalej na rynku, to coś takiego jak w bessa, nie może już nigdy dotknąć mojego portfela. Ona może być na giełdzie, ale w moim portfelu nie ma prawa się więcej powtórzyć.
Wtedy zainwestowałem w wiedzę, przeszedłem pierwsze szkolenia, zacząłem uczyć się Amibrokera, a także zbudowałem takie narzędzia jak Trendomierz. Trendomierz do tej pory jest moim głównym namierzaczem „kruchego rynku”, czyli takiego, który łatwo może się załamać lub zmienia właśnie swój charakter ze wzrostowego na spadkowy. Uchronił mnie w 2011 roku (kryzys grecki), w 2015 roku kiedy rynki mocno zeszły w dół, a także przy wielu innych mniejszych momentach, kiedy sygnalizował, że być może warto zmniejszyć zaangażowanie. Gdybym tylko miał go wcześniej 😉
To był ten czas, kiedy zacząłem też budować swoje doświadczenie wykonując mnóstwo testów, oraz sprawdzając, czy to czego się nauczyłem ma sens. Praca, którą wtedy wykonałem, procentuje mi do dzisiaj.
Nie ma drogi na skróty. Wiedza kosztuje. Doświadczenie kosztuje. Brak pełnego zaangażowania w przygotowanie do inwestycji, kosztuje. A to rynek zazwyczaj wystawia rachunki najtrudniejsze do przełknięcia. Piszę to akurat w momencie, gdy giełda w USA przeceniła się w 3 tygodnie o 16%, a od szczytu licząc korekta liczy już nawet 20% i pojawiają się pierwsze komentarze o bessie. Nie wiem, czy te spadki przerodzą się w krach, czy być może będzie względnie spokojnie, ale konstrukcja mojego portfela inwestycyjnego uwzględnia każdy z tych scenariuszy.
Opinie i Komentarze